"Misja 100" Kass Morgan


****
    „Trzysta lat po spustoszeniu Ziemi…” brzmi tak obiecująco i ekscytująco. Spodziewamy się wielu wydarzeń, może w pewnym sensie je dostajemy, ale akcja nie jest wartka, wszystko się dłuży, mamy wrażenie, że stoimy w miejscu. Całość jest podzielona na rozdziały, które przedstawiają wydarzenia z perspektywy Clarke, Wellsa, Bellamy’ego i Glass. Pozwala to na lepsze poznanie samych bohaterów, ich relacji. Są one wzbogacone dodatkowo ich wspomnieniami z przeszłości, dzięki temu dowiadujemy się co łączyło poszczególnych mieszkańców stacji, jakie mieli sekrety.

   Książka opowiada o mieszkańcach stacji kosmicznej, którzy w kosmosie przetrwali ziemski kataklizm. Jednakże zasoby tlenu są na wyczerpaniu. Kanclerz decyduje się na ryzykowny krok, zsyła wszystkich przestępców <są to głównie osoby do 18 roku życia> na Ziemię, by sprawdzić ich zdolność przetrwania w napromieniowanym terenie. Cała setka ma się nauczyć żyć w warunkach, o których mają tylko teoretyczną wiedzę, nigdy nie widzieli zachodów słońca, takiej ilości wody, zwierząt. Początki są trudne, dochodzi pomiędzy nimi do sporów, jest kilku ochotników do przejęcia dowództwa. Muszą zorganizować żywność, schronienie, opatrzyć rannych. Z czasem dowiadują się, że nie są jedynymi ludźmi, którzy przetrwali katastrofę.

Wśród „wybranej setki” znajduje się Bellamy, który dostał się na Ziemię tylko po to, by móc opiekować się swoją siostrą. Jako jedyny na Arce posiadał rodzeństwo, prawo surowe tego zabraniało. I to właśnie postać, która zaimponowała mi uporem, odwagą, a także oddaniem. Do tego wszystkiego jest tak uroczy i kochany, w sposób, w jaki troszczy się o swoją rodzinę, jest w stanie dla niej poświęcić wszystko, jest godny podziwu. Uwielbiałam jego rozdziały, w których poznawałam jego myśli, uczucie, jakim zaczął darzyć Clarke.  Chociaż wcześniej robił mnóstwo głupich rzeczy, nierozważnych, był trochę taką siłą łączącą wszystkich.  Chłopak niemalże ideał. W serialu trochę więcej czasu zajęło mi polubienie go.  Kreowali go później cały czas na „tego złego”, a to taki dobry chłopiec.

Hmm, Clarke.. Trudno mi ją określić, jej losy odbiegają od tych serialowych, według mnie na siłę chciała ukarać Wellsa za to co zrobił, nie brała pod uwagę jego troski o jej dobro, jego poświęcenia, poleciał na ziemię dla dziewczyny, którą kochał nad życie, a ona otwarcie go ignorowała, raniła spotykając się z Bellamym <niestety wybacz Wells jestem team Bellarke i Clexa>. Sam wiele przeszedł, a ona skupiała się tylko na swoich uczuciach.

Rozdziały z Glass były takim łącznikiem między Ziemią a stacją, mieliśmy wgląd co dzieje się w kosmosie. Jej historia miłosna, z jednej strony była trochę taka nie na miejscu, a z drugiej pokazywała siłę uczucia łączącego dwoje ludzi. Nie wiem, czy polubiłam tę parę, jednak jej losy są ciekawe i z zainteresowaniem chciałam poznać ich przeszłość.


   Pozycja ta nie należy do moich ulubionych, jednakże mimo wszystko czytało się ją sprawnie, szybko. Nie spełniła moich oczekiwań, myślę, że spodoba się bardziej osobom, które nie widziały serialu i nie mają już tej wizji, którą on stworzył. Mam wrażenie, że Pani Morgan przy pisaniu scenariusza się „otworzyła” i wtedy spłynęło na nią olśnienie i mogła wymyślić więcej wątków. Jeżeli ocenię tę serię bez porównywania z serialem to dam jej 6/10. W zestawieniu z nim wypada strasznie słabo, nie sądziłam, że dożyję dnia, w którym powiem: „Ekranizacja jest lepsza niż książka”. Może mój świat nie runie przez to w gruzach.

  Autor:   Kass Morgan
                                                               Seria: „100”
                                                               Tomy: „Misja 100”
        „Dzień 21”
                „Homecoming”
                                                              Wydawnictwo: Bukowy Las




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Oczytana , Blogger