****
Książka opowiada o mieszkańcach stacji kosmicznej, którzy
w kosmosie przetrwali ziemski kataklizm. Jednakże zasoby tlenu są na
wyczerpaniu. Kanclerz decyduje się na ryzykowny krok, zsyła wszystkich
przestępców <są to głównie osoby do 18 roku życia> na Ziemię, by
sprawdzić ich zdolność przetrwania w napromieniowanym terenie. Cała setka ma
się nauczyć żyć w warunkach, o których mają tylko teoretyczną wiedzę, nigdy nie
widzieli zachodów słońca, takiej ilości wody, zwierząt. Początki są trudne,
dochodzi pomiędzy nimi do sporów, jest kilku ochotników do przejęcia dowództwa.
Muszą zorganizować żywność, schronienie, opatrzyć rannych. Z czasem dowiadują
się, że nie są jedynymi ludźmi, którzy przetrwali katastrofę.
Wśród „wybranej setki” znajduje się Bellamy, który dostał
się na Ziemię tylko po to, by móc opiekować się swoją siostrą. Jako jedyny na
Arce posiadał rodzeństwo, prawo surowe tego zabraniało. I to właśnie postać, która
zaimponowała mi uporem, odwagą, a także oddaniem. Do tego wszystkiego jest tak
uroczy i kochany, w sposób, w jaki troszczy się o swoją rodzinę, jest w stanie
dla niej poświęcić wszystko, jest godny podziwu. Uwielbiałam jego rozdziały, w
których poznawałam jego myśli, uczucie, jakim zaczął darzyć Clarke. Chociaż wcześniej robił mnóstwo głupich
rzeczy, nierozważnych, był trochę taką siłą łączącą wszystkich. Chłopak niemalże ideał. W serialu trochę
więcej czasu zajęło mi polubienie go. Kreowali
go później cały czas na „tego złego”, a to taki dobry chłopiec.
Hmm, Clarke.. Trudno mi ją określić, jej losy odbiegają
od tych serialowych, według mnie na siłę chciała ukarać Wellsa za to co zrobił,
nie brała pod uwagę jego troski o jej dobro, jego poświęcenia, poleciał na
ziemię dla dziewczyny, którą kochał nad życie, a ona otwarcie go ignorowała,
raniła spotykając się z Bellamym <niestety wybacz Wells jestem team Bellarke
i Clexa>. Sam wiele przeszedł, a ona skupiała się tylko na swoich uczuciach.
Rozdziały z Glass były takim łącznikiem między Ziemią a
stacją, mieliśmy wgląd co dzieje się w kosmosie. Jej historia miłosna, z jednej
strony była trochę taka nie na miejscu, a z drugiej pokazywała siłę uczucia
łączącego dwoje ludzi. Nie wiem, czy polubiłam tę parę, jednak jej losy są
ciekawe i z zainteresowaniem chciałam poznać ich przeszłość.
Pozycja ta nie należy do moich ulubionych, jednakże mimo
wszystko czytało się ją sprawnie, szybko. Nie spełniła moich oczekiwań, myślę,
że spodoba się bardziej osobom, które nie widziały serialu i nie mają już tej
wizji, którą on stworzył. Mam wrażenie, że Pani Morgan przy pisaniu scenariusza
się „otworzyła” i wtedy spłynęło na nią olśnienie i mogła wymyślić więcej
wątków. Jeżeli ocenię tę serię bez porównywania z serialem to dam jej 6/10. W zestawieniu
z nim wypada strasznie słabo, nie sądziłam, że dożyję dnia, w którym powiem: „Ekranizacja
jest lepsza niż książka”. Może mój świat nie runie przez to w gruzach.
Autor: Kass Morgan
Seria: „100”
Tomy: „Misja 100”
„Dzień
21”
„Homecoming”
Wydawnictwo: Bukowy Las
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz