Wszechobecne zdjęcia tej książki + sama Rainbow Rowell
sprawiły, że pomyślałam, a co mi tam czytam. Może nie jest to mój ulubiony
gatunek, wolę jak coś się dzieje <magia, nadprzyrodzone stworzenia, wszelkie
dziwności i cuda>, a takie przyziemne sprawy mnie nie „bawią”, są zwykłe.
Mimo wszystko lektura tej pozycji nie
była dla mnie ciężka, „otworzyła” mi oczy na ważne tematy. W głębi duszy jestem
romantyczką i uwielbiam wszelkiego rodzaju takie urocze związki <ale bez
przesady, nie takie na siłę czułości,
wszystko ma być naturalne – na tą chwile mam fazę na Dereka z Wodospadów
cienia – ideał, ale nie o tym teraz, >.
Podobała mi się ta historia, każdy związek przechodzi kryzys ważne jednak by go zażegnać. Georgie nie miała odwagi stawić czoła problemom, wolała trzymać się myśli, że jej mąż będzie mógł ułożyć sobie życie na nowo z kimś innym, uważała, że sama miłość nie wystarczy. Na scenę mogła wkroczyć wtedy nuda i banalny wątek w którym to oboje idą swoją drogą, ona wpada w depresję <trochę na to zakrawało>, ale na drodze pojawia się tajemniczy żółty telefon. Dzięki codziennym rozmowom ze swoim o czternaście lat młodszym mężem kobieta uświadamia sobie co jest najważniejsze. Pragnie odzyskać męża, to jest jej cel. Odstawia na bok pracę, która absorbowała całą jej uwagę. Brawo Georgie! Kibicowałam im i wyszło.
Podobała mi się ta historia, każdy związek przechodzi kryzys ważne jednak by go zażegnać. Georgie nie miała odwagi stawić czoła problemom, wolała trzymać się myśli, że jej mąż będzie mógł ułożyć sobie życie na nowo z kimś innym, uważała, że sama miłość nie wystarczy. Na scenę mogła wkroczyć wtedy nuda i banalny wątek w którym to oboje idą swoją drogą, ona wpada w depresję <trochę na to zakrawało>, ale na drodze pojawia się tajemniczy żółty telefon. Dzięki codziennym rozmowom ze swoim o czternaście lat młodszym mężem kobieta uświadamia sobie co jest najważniejsze. Pragnie odzyskać męża, to jest jej cel. Odstawia na bok pracę, która absorbowała całą jej uwagę. Brawo Georgie! Kibicowałam im i wyszło.
Jeszcze jedna relacja w tej książce zwróciła moją uwagę:
Seth i Georgie, przyjaciele niemalże doskonali, jak sama stwierdziła, tylko
razem tworzyli całości, tylko we dwoje opowiadali najzabawniejsze dowcipy.
Znali się tyle lat, ale jakoś nie do końca czułam tą więź, mało ze sobą
rozmawiali na „głębokie” tematy. Aczkolwiek miło się na nich „patrzyło” i widać
było, że się rozumieli, jednak nie widzę ich jako pary. Przyznam się, że
myślałam, że Rainbow zrobi najgorsze zakończenie ever i ich na końcu połączy
UFF..dobrze, że to było tylko w mojej głowie.
Wiem, że wielu osobom nie podobał się ten oderwany od
rzeczywistości wątek z magicznym telefonem, ale dla mnie on jest wielkim plusem.
Idealnie pokazuje, że niekiedy trzeba wrócić do początków, aby odnaleźć
uczucia, które po drodze się „zgubiły”. To nie jest tak, że one znikają, z
czasem po prostu o nich zapominamy, stają się przez pewien czas zbędne. Georgie
zobaczyła na nowo, że jej droga zawsze prowadzi do Neala i nie ważne, czy
młoda, czy stara może się w nich zakochiwać każdego dnia na nowo. Cóż uwielbiam
szczęśliwe zakończenia, a ten jej szalony lot do męża i dzieci – typowa scena z
romansu, ale co poradzę było to kochane.
Po książkę sięgnęłam bo Rainbow Rowell, polecam, bo warto
sobie przypomnieć, że miłość to, to wszystko co nas otacza, te zwykłe
codzienne, szare rzeczy, ale od nas zależy, czy staną się czymś wyjątkowym.
Ważne by pamiętać o tym co istotne i nie pozwolić by cokolwiek stanęło na
drodze do szczęścia. Przyjemna, lekka, coś na oderwanie się od potworów i
magii, takie przypomnienie jak wygląda „prawdziwe życie”.