Powrót Rainbow Rowell - "Linia serc".

Powrót Rainbow Rowell - "Linia serc".

****
   Wszechobecne zdjęcia tej książki + sama Rainbow Rowell sprawiły, że pomyślałam, a co mi tam czytam. Może nie jest to mój ulubiony gatunek, wolę jak coś się dzieje <magia, nadprzyrodzone stworzenia, wszelkie dziwności i cuda>, a takie przyziemne sprawy mnie nie „bawią”, są zwykłe. Mimo wszystko  lektura tej pozycji nie była dla mnie ciężka, „otworzyła” mi oczy na ważne tematy. W głębi duszy jestem romantyczką i uwielbiam wszelkiego rodzaju takie urocze związki <ale bez przesady, nie takie na siłę czułości,  wszystko ma być naturalne – na tą chwile mam fazę na Dereka z Wodospadów cienia – ideał, ale nie o tym teraz, >. 
  
Podobała mi się ta historia, każdy związek przechodzi kryzys ważne jednak by go zażegnać. Georgie nie miała odwagi stawić czoła problemom, wolała trzymać się myśli, że jej mąż będzie mógł ułożyć sobie życie na nowo z kimś innym, uważała, że sama miłość nie wystarczy. Na scenę mogła wkroczyć wtedy nuda i banalny wątek w którym to oboje idą swoją drogą, ona wpada w depresję <trochę na to zakrawało>, ale na drodze pojawia się tajemniczy żółty telefon. Dzięki codziennym rozmowom ze swoim o czternaście lat młodszym mężem kobieta uświadamia sobie co jest najważniejsze. Pragnie odzyskać męża, to jest jej cel. Odstawia na bok pracę, która absorbowała całą jej uwagę. Brawo Georgie! Kibicowałam im i wyszło.

Jeszcze jedna relacja w tej książce zwróciła moją uwagę: Seth i Georgie, przyjaciele niemalże doskonali, jak sama stwierdziła, tylko razem tworzyli całości, tylko we dwoje opowiadali najzabawniejsze dowcipy. Znali się tyle lat, ale jakoś nie do końca czułam tą więź, mało ze sobą rozmawiali na „głębokie” tematy. Aczkolwiek miło się na nich „patrzyło” i widać było, że się rozumieli, jednak nie widzę ich jako pary. Przyznam się, że myślałam, że Rainbow zrobi najgorsze zakończenie ever i ich na końcu połączy UFF..dobrze, że to było tylko w mojej głowie.

Wiem, że wielu osobom nie podobał się ten oderwany od rzeczywistości wątek z magicznym telefonem, ale dla mnie on jest wielkim plusem. Idealnie pokazuje, że niekiedy trzeba wrócić do początków, aby odnaleźć uczucia, które po drodze się „zgubiły”. To nie jest tak, że one znikają, z czasem po prostu o nich zapominamy, stają się przez pewien czas zbędne. Georgie zobaczyła na nowo, że jej droga zawsze prowadzi do Neala i nie ważne, czy młoda, czy stara może się w nich zakochiwać każdego dnia na nowo. Cóż uwielbiam szczęśliwe zakończenia, a ten jej szalony lot do męża i dzieci – typowa scena z romansu, ale co poradzę było to kochane.

Po książkę sięgnęłam bo Rainbow Rowell, polecam, bo warto sobie przypomnieć, że miłość to, to wszystko co nas otacza, te zwykłe codzienne, szare rzeczy, ale od nas zależy, czy staną się czymś wyjątkowym. Ważne by pamiętać o tym co istotne i nie pozwolić by cokolwiek stanęło na drodze do szczęścia. Przyjemna, lekka, coś na oderwanie się od potworów i magii, takie przypomnienie jak wygląda „prawdziwe życie”.

  

Autor: Rainbow Rowell
Tytuł: "Linia serc"
Wydawnictwo: Otwarte

****

Wizja Zagłady. "PIĄTA FALA".

Wizja Zagłady. "PIĄTA FALA".

****
„Trudno zaplanować coś na przyszłość, kiedy przyszłość okazuje się zupełnie inna od tego, co zaplanowałeś.”

****
    Słyszałam już o tej książce wcześniej, ale przez przypadek w bibliotece trafiła w moje ręce.  Szczerze to ta okładka mi się strasznie podoba, czasami mam słabość do filmowych wydań. Jak dla mnie to trochę połączenie „Igrzysk śmierci”, „Delirium”, „Więźnia labiryntu”, ale obecnie wiele książek ma ze sobą coś wspólnego. Pozytywnie mnie zaskoczyła, mimo iż nie mogłam jej szybko przeczytać, nie potrafiłam znaleźć czasu żeby porządnie do niej przysiąść. Gdy już mi się udało, byłam po wrażeniem. Dostarczyła mi zarówno rozrywki jak i emocji <raz były to momenty wzruszenia, a raz wywoływały uśmiech> - dokonała mieszanka. Do tego wszystkiego akcja wyrazista, porywająca, autor doskonale przeprowadza nas przez  stworzoną przez siebie historię.

Książka przedstawia losy ludzi, którzy starają się przeżyć, walczą z kosmitami, którzy chcą zniszczyć całą ludzkość. Nie wiedzą, czym jest tytułowa piata fala, wiedzą, że poprzednie cztery przynosiły coraz większe niebezpieczeństwo. „Pierwsza fala przyniosła ciemność. Druga odcięła drogę ucieczki. Trzecia zabiła nadzieję. Po czwartej wiedz jedno: nie ufaj nikomu.”

Główną bohaterką jest Cassie, która za wszelką cenę pragnie odnaleźć i uratować swojego brata. Ma szesnaście lat, a jej przyszłość jest jednym wielkim znakiem zapytania. Nieustannie towarzyszy jej strach, zagubienie, a przede wszystkim osamotnienie. Nie wie kto jest wrogiem, a kto przyjacielem – wie jedno, najlepiej nie ufać nikomu, zdać się na samą siebie. I tak czułam, że chłopak  w którym podkochiwała się w szkole pojawi się na jej drodze – no wiedziałam. I to takie urocze,  jeżeli on się w niej  zakocha to to będzie magia po prostu, spełnienie jej marzeń, które staną się rzeczywistością. Tak, mogłoby być wspaniale, ale co z Evanem, tym, który ja uratował, troszczył, zaryzykował wszystko. W tej niesamowitej historii musiał być trójkąt, dlaczego? Przecież nie ma szans z Benem, pierwsza miłość nigdy nie rdzewieje, nie wiem komu bardziej kibicuje, moje serce jest rozdarte. Mi nie przeszkadza to kim jest Evan i bardzo bym chciała żeby Cassie go nie zostawiała, ale z drugiej strony Zombie, który jest moim ulubionym bohaterem, to jego rozdziały czytało mi się najlepiej, mogłoby być ich więcej. Chyba po prostu wezmę się za kolejną część i się dowiem, co i jak. Ale jak zwykle w takich sytuacjach się boje, że wszystko pójdzie nie po mojej myśli.

To zdecydowanie jedna z najlepszych książek w ostatnim czasie. Nie jest to kolejna historia o kosmitach, która nuży, jest wręcz przeciwnie. Rick Yancey zasługuje by polecać jego książkę, wie facet jak się pisze, jest w tym dobry, naprawdę. Myślę, że się z nim zaprzyjaźnię i umieszczę koło innych ulubionych pisarzy, naprawdę świetna robota.  Cudeńko w którym akcja z każdą stroną nabiera tempa, a bohaterowie nie powielają schematów, nie są to super hero „co to ja nie jestem” – są rzeczywiści, bliscy nam, ich reakcje są naturalne, nie udają kogoś kim nie są. To kolejny plus tej książki. Obowiązkowa lektura dla każdego. 

Autor: Rick Yancey
Tytuł: "Piąta fala"
Wydawnictwo: Otwarte

****

Wspaniały początek: "W ramionach gwiazd".

Wspaniały początek: "W ramionach gwiazd".
  
 ****
    Zdecydowanie jest to książka o której wiele słyszałam, wszędzie reklamy, recenzje, do tego cuudowna okładka – nie było innej możliwości, w końcu musiałam się za nią zabrać. Oj bałam się tej lektury, moje ostanie doświadczenia związane z „nowościami”, „perełkami” nie przynosiły pozytywnych opinii. Tym razem się udało, tak, tak książka ta mi się spodobała i czekam na kolejny tom. Kosmos to ostatnio miejsce w którym żyję i myślę, że będę szukać kolejnych pozycji, których akcja rozgrywa się poza Ziemią.

Przestawia ona „drogę” do domu Lilac – córki najbogatszego człowieka w całej galaktyce i Travera – bohatera wojennego, który tak naprawdę jest nikim. Są jedynymi osobami, które przeżyły katastrofę promu Ikar. Tylko razem uda się im przetrwać, muszą zaakceptować różnice, odmienne pochodzenia i zacząć współpracować. Czy uda im się znaleźć wspólny język? Co oznaczają tajemnicze wizję, które zaczynają prześladować bohaterów? A przede wszystkim, czy przeżyją?

Nie wiem od czego zacząć. Oczywiście było to do przewidzenia, że między Lilac i Traverem zrodzi się uczucie – ona typowa panna z wyższych sfer, musząca podporządkować się władczemu ojcu.  Nauczyła się rezygnować z ważnych dla siebie spraw, wie, że nie wygra z nim, jest od niego zależna. Czasami była irytująca, ale o tylko dlatego, że starała się zachować pozory takiej paniusi. Wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się o niej coraz więcej, kształtuje się jej prawdziwy obraz. Zauważamy, że jest bardzo mądrą, oczytaną osobą, a nie tylko ładną buzią. Mnie najbardziej poruszyła historia o jej „byłym chłopaku” – wtedy zrozumiałam, że jej życie to nie bajka, tylko codzienna walka o choć odrobinę normalności. Imponowała mi, gdy za wszelką cenę chciała ocalić rannego żołnierza, wiedziała, że sama sobie nie poradzi – znała swoje słabe i mocne strony.
Traver natomiast mimo młodego wieku, jest doświadczony przez los. Interesuje się piękna Lilac, do czasu, gdy nie poznaje prawdy o jej pochodzeniu. Ich związek nie byłby akceptowany przez społeczeństwo. Za wszelką cenę stara się ją dostarczyć do domu. Lubię tego chłopaka, szczery, uroczy, troskliwy – czego chcieć więcej. Shipowałam ich od początku..<3

Wątek wizji, dziwnych zjaw naprawdę mnie zaintrygował – chciał wiedzieć kim są , jakie tajemnic e skrywają. Akcja została poprowadzona wręcz genialnie: napięcie, nutka tajemniczości i to rodzące cię uczucie..perfecto…
Mam nadzieję, że drugi tom przyniesie równie dużo emocji i nowych faktów, a przede wszystkim Lilac i Traver będą razem, tak wiem, po tym co się stało, przez chwilę ship był zagrożony, ale dadzą radę wierzę w to. Miłość przetrwa wszystko.
Ogromnym plusem jest okładka: magiczna, oczarowała mnie od samego początku, mogę cały czas patrzeć na ten egzemplarz lub samo zdjęcie..cudeńko.. Uwielbiam piękne okładki, ale najlepiej jak środek też porywa..Dzięki niej naprawdę czujemy się jak „w ramionach gwiazd”.
Zasłużone 8/10 i chcę już drugi tom..<3 Polecam z całego serca.


Autor: Amie Kaufman, Meagan Spooner
Cykl: "Starbound"
Wydawnictwo: Otwarte

****

Podsumownie lipca.

Podsumownie lipca.

Ten miesiąc to dopiero szybko zleciał. Nawet się nie spostrzegłam a tu już sierpień. Niestety można zauważyć to po niewielkiej ilości wpisów w tym miesiącu i ilości przeczytanych książek. Wynik z tamtego miesiąc nie został pobity i nawet się za bardzo do niego nie zbliżyłam.
Lipiec był pełen książek, które miały mnie zachwycić, ale im nie wyszło. Średnio będę go wspominać jeśli chodzi o czytelnictwo - zbyt wiele razy się rozczarowałam. Mam nadzieję, że sierpień nadrobi i przywróci mi "wiarę w dobre książki"..

Oto co przeczytałam w tym miesiącu:






Jakim byłabym książkoholikiem gdybym nie kupiła żadnej książki. Udało mi się trafić na kilka niezłych promocji na których "złowiłam" :





Wszystkie kupione na wyprzedażach- to co lubię, książki i oszczędności. Najbardziej zadowolona jestem jednak z dwóch ostatnich, długo na nie polowałam, a znalazłam je za 12 i 15 złotych.. Cuuudo..<3

Teraz tylko czekam na "Harry Potter i Przeklęte dziecko", którą zamówiłam w oryginalnej wersji - niestety będę musiała długoo poczekać. Cierpliwość to cnota, ale czy wytrzymam?

A jak przedstawia się Wasz lipcowy stosik?



"Prawda o dziewczynie" T.R. Richmond

"Prawda o dziewczynie" T.R. Richmond
****
     Książka, która gdy tylko ją ujrzałam zwróciła moją uwagę, zaintrygowała i sprawiła, że dość długo o niej myślałam. Gdy tylko natrafiła się okazja by ją kupić nie mogłam się powstrzymać. O mało nie trafiłaby na cmentarzysko, ale jakoś znalazłam w niej plusy. Blisko było.
Przedstawia ona przebieg śledztwa, prowadzonego przez profesora tytułowej dziewczyny. Stara się on dociec, dlaczego i w jaki sposób umarła, czy to na pewno było samobójstwo?
Poznajemy wiele faktów z życia Alice, z kim się zadawała, jak odbierali ją znajomi, jak się zachowywała. Z każdą stroną znamy ją coraz lepiej, jednak na  najważniejsze pytanie nadal nie znamy odpowiedzi. Musimy zagłębić się całkowicie w jej świecie, odkryć wile, czasami nieistotnych faktów, aby na końcu ukazał nam się całokształt, a zabójca „wyszedł na wierzch”.
   I o ile tematyka jest wciągająca, interesująca to sposób w jaki została skomponowana już dla mnie samej – nie za bardzo. Długo nie mogłam przyzwyczaić się do tych ciągłych „przeskoków”, brakowało mi ciągłości chronologii, jakiegoś „ogarnięcia”. Jak dla mnie panował kompletny chaos, pomieszanie z poplątaniem. Dla innych czytelników może to być „frajda” czytać wpisy z blogów, portali społecznościowych , listy, czy różnego rodzaju zapiski. Nie przeszkadzają mi one jeżeli są dodatkiem, ale tu miałam już całkowity przesyt, nie mogłam skupić się na treści.  Rozumiem, że to celowy zabieg, taka wizja, ale chyba wolę klasyczne powieści – wiem co i jak, a tutaj często robiłam przystanki żeby sobie poukładać, przetrawić.  Zdecydowanie nie należę do zwolenników tej formy.
Mimo zapewnień  nie trzymała w napięciu, oczywiście, że chciałam wiedzieć kto zabił, ale jestem cierpliwa. Emocje nie były w żaden sposób kształtowane, stopniowane, chciałam żeby nabierało to wszystko tempa. Gdy cała zagadka została rozwiązana i prawda wyszła na jaw moja reakcja wyglądała mniej więcej tak: „Wow wreszcie, co dziś na obiad.?”. Mimo iż zaskoczył mnie fakt, dlaczego doszło do zbrodni nie wywarło to na mnie wrażenia, a szkoda.  
   Byłam przygotowana na wciągający i wysysający thriller – cóż dobrze, że doczytałam do końca. Znowu opis z okładki – zachwala, obiecuje wiele, a potem PUFF i wychodzi jak wychodzi.

   Doceniam koncepcje, pomysł, całą pracę włożoną przez autora – jednak to nie dla mnie, na pewno już do niej nie wrócę i raczej będę omijać szerokim łukiem. Po raz kolejny zawiodłam się na książce w której pokładałam nadzieje. 

Autor: T.R. Richmond
Tytuł: "Prawda o dziewczynie"
Wydawnictwo: Otwarte

****
Copyright © 2016 Oczytana , Blogger