****
Książka, która gdy tylko ją ujrzałam zwróciła moją uwagę,
zaintrygowała i sprawiła, że dość długo o niej myślałam. Gdy tylko natrafiła
się okazja by ją kupić nie mogłam się powstrzymać. O mało nie trafiłaby na
cmentarzysko, ale jakoś znalazłam w niej plusy. Blisko było.
Przedstawia ona przebieg śledztwa, prowadzonego przez
profesora tytułowej dziewczyny. Stara się on dociec, dlaczego i w jaki sposób
umarła, czy to na pewno było samobójstwo?
Poznajemy wiele faktów z życia Alice, z kim się zadawała,
jak odbierali ją znajomi, jak się zachowywała. Z każdą stroną znamy ją coraz
lepiej, jednak na najważniejsze pytanie nadal
nie znamy odpowiedzi. Musimy zagłębić się całkowicie w jej świecie, odkryć wile,
czasami nieistotnych faktów, aby na końcu ukazał nam się całokształt, a zabójca
„wyszedł na wierzch”.
I o ile tematyka jest wciągająca, interesująca to sposób w
jaki została skomponowana już dla mnie samej – nie za bardzo. Długo nie mogłam
przyzwyczaić się do tych ciągłych „przeskoków”, brakowało mi ciągłości chronologii,
jakiegoś „ogarnięcia”. Jak dla mnie panował kompletny chaos, pomieszanie z
poplątaniem. Dla innych czytelników może to być „frajda” czytać wpisy z blogów,
portali społecznościowych , listy, czy różnego rodzaju zapiski. Nie
przeszkadzają mi one jeżeli są dodatkiem, ale tu miałam już całkowity przesyt,
nie mogłam skupić się na treści. Rozumiem,
że to celowy zabieg, taka wizja, ale chyba wolę klasyczne powieści – wiem co i
jak, a tutaj często robiłam przystanki żeby sobie poukładać, przetrawić. Zdecydowanie nie należę do zwolenników tej
formy.
Mimo zapewnień nie
trzymała w napięciu, oczywiście, że chciałam wiedzieć kto zabił, ale jestem
cierpliwa. Emocje nie były w żaden sposób kształtowane, stopniowane, chciałam
żeby nabierało to wszystko tempa. Gdy cała zagadka została rozwiązana i prawda
wyszła na jaw moja reakcja wyglądała mniej więcej tak: „Wow wreszcie, co dziś
na obiad.?”. Mimo iż zaskoczył mnie fakt, dlaczego doszło do zbrodni nie
wywarło to na mnie wrażenia, a szkoda.
Byłam przygotowana na wciągający i wysysający thriller – cóż
dobrze, że doczytałam do końca. Znowu opis z okładki – zachwala, obiecuje
wiele, a potem PUFF i wychodzi jak wychodzi.
Doceniam koncepcje, pomysł, całą pracę włożoną przez autora –
jednak to nie dla mnie, na pewno już do niej nie wrócę i raczej będę omijać
szerokim łukiem. Po raz kolejny zawiodłam się na książce w której pokładałam nadzieje.
Autor: T.R. Richmond
Tytuł: "Prawda o dziewczynie"
Wydawnictwo: Otwarte
****
Z opisu książka brzmi bardzo interesująco, ale widzę, że ma wady rodzaju, którego nienawidzę w ''thrillerach'' (thrillerach chyba tylko z opisu na okładce). Raczej nie sięgnę po tę historię, ale dobrze było przeczytać recenzję żeby się upewnić, że to raczej nie są wysokie loty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://bookline-recenzje.blogspot.com/
Wydawała się być naprawdę ciekawą powieścią, a tu...takie rozczarowanie. Szkoda, bo nadal szukam jakiegoś mocnego thrilleru, z którym mogłabym rozpocząć przygodę z tym gatunkiem. Recenzja bardzo mi się podobała-uwielbiam odwiedzać Twój blog! Pozdrawiam gorąco! ;)
OdpowiedzUsuńbookmania46.blogspot.com
Oooo wielka szkoda, że nie bardzo Ci się spodobała. Ja również mam ją na półce i kocham na nią patrzeć, tak śliczną ma okładkę <3 Myślę, że mnie się spodoba, no dobra...Mam nadzieję xD
OdpowiedzUsuń